piątek, 20 grudnia 2013





Nie wiem kiedy to się stało. Na prawdę nie mam pojęcia kiedy tak na pewno dotarło do mnie,że kiedyś byłam na prawdę zakochana.To cholernie przykre mieć takie fazy nagłej tęsknoty.Czasem nawet sama nie wiem do czego.Ciągle wydaje mi się ,że coś przeminęło,że coś się zamknęło i to napawa mnie niesamowitym,niedającym się poskromić lękiem.Na końcu i tak zawsze zostajemy sami.




czwartek, 7 listopada 2013











Listopad wybudził ze mnie stare tęsknoty i niedobory,które przez długi czas pozostawały szczelnie  zakonserwowane alkoholem,milczeniem,pozorną niepamięcią. Tęsknoty nieokreślone. Jakieś boskie niebyty rodem z amerykańskich seriali o idealnych dziewczynach z idealnych rodzin i średnią nieco powyżej 6.0. Listopad nie wiedzieć czemu zawsze niesamowicie mnie przygnębia,wszystko wydaje mi się inne,obce,niemoje i nieswoje. Skoro nie jestem swoja to jak mogę być czyjaś? A tak w ogóle to dlaczego...Jezus Maria,albo jestem tak skołatana albo na prawdę nie potrafię skleić już nic w miarę sensownego 










poniedziałek, 4 listopada 2013










                                                    "Szukałem słów, których jak zawsze nie było."

Witold Gombrowicz


Nigdy chyba nie mówiłam,że Gombrowicz jest moim mistrzem rzemiosła literackiego i sztuki życia.Odkąd nieco ponad dwa mniej lub bardziej mizerne lata temu przeczytałam 'ferdydurke' coś zrozumiałam.Coś do mnie dotarło.Coś mi się objawiło i urzeczywistniło,oświetliło. Od tamtej pory sięgam po Gombrowicza jak po wodę z głębokiej studni w chwilach mniejszej lub większej słabości. Ostatnio moja słabość przybiera na sile dość mocno,dość intensywnie rzeczywistość sypie się jak obraz z iluzji,jak proszek do pieczenia czy mąka trącone niechcący łokciem podczas żmudnego procesu pieczenia.Jak to mawiał Schopenhauer : semper eadem sed aliter,tylko ile razy można jedno i to samo wałkować w koło ,wmawiając sobie ,że wymierne trzysta sześćdziesiąt stopni ma jakiś sens. Wiecie ,zauważyłam,że kiedy zawiedziecie się na kimś raz,drugi,trzeci,dziesiąty to faktycznie jest bolesna sprawa,którą ciężko jest przeżyć,przełknąć,przetrawić i kurczymy się w sobie w konwulsjach niestrawności przy każdej próbie przyswojenia faktów. Ale kiedy przeżywa się to po raz dwudziesty czy kolejny ęty bądź ąty, to to już jest jak czerstwy chleb-nie chcemy go jeść,ale musimy,bo akurat nie ma nic innego i tak na prawdę nie zwracamy nawet uwagi,nie robi to na nas żadnego wrażenia,po prostu mielemy bezdusznie i idziemy dalej w szary dzień krocząc przez mdłą rutynę ,nie zmieniając nic nawet o milimetr i nie powracając do tego przykrego acz koniecznego posiłku. Myślę,że nie wierzę już nikomu ,bo w bezmyślności i w bezpatrzeniu,w bezsłuchu bezwidzenia i bezodbierania mogę zedrzeć sobie dziąsła. Całkowicie.






poniedziałek, 21 października 2013






Na prawdę czuję się osaczona przez własną głupotę.
To skażone ciało potrzebuje amputacji.
Nic nie zmienią pieprzone czary-mary i znachorki,jedynie rzucenie się w otchłań z mostu rozczarowania i szybkie retrospekcyjne tortury mogą spowodować tak bardzo porządaną zapaść pod ziemię.
Nie wiem już czy wołać o ratunek czy raczej błagać o kulkę w łeb. Nie znam siebie samej.





wtorek, 15 października 2013













pijemy kawę,palimy papierosy,wpijamy palce w bezsenne noce i udajemy,że wszystko jest w porządku.






sobota, 12 października 2013










Nienawidzę jesieni,bo wszystkie są takie same.
Połknęłam wszystkie słowa,które kłębiły się ostatnimi czasy w moim przełyku szukając ujścia.
Przelałam,wylałam,przetrawiłam częściowo.
Mam dość.
Zastanawia mnie tylko ile jeszcze zniosę bycia więźniem własnego domu,własnego życia,własnej bezsilności,niemożności i zamknięcia.
ała.


piątek, 27 września 2013







Zastanawiam się czasem czy to wszystko ma sens.Wiecie,jakikolwiek.
Czy istnieje choćby najmniejsza rzecz,coś chociażby mikroskopijnej postury,co jest w stanie nadać rytm.
Niewidzialny GPS,droga,dróżka,kamyk.

To wszystko miało być takie wyjątkowe,piękne,pewne.
To nie mieli być 'jacyś' to mieli być 'Ci', ci właśnie.
To wszystko nie ma sensu,coraz bardziej nie ma sensu,nie czuję już brzytwy,której chwytam się z przyzwyczajenia.Po raz kolejny czas umierać po cichu,chować się gdzieś między kantem biurka a kaloryferem byleby zyskać pięć minut płaczu.Drżenie rąk,wariacja warg i ogólnoczłonkowa pustka już nie wydają się niczym dziwnym,obcym,przejściowym.To naturalna część mnie,dziś przyznaję się.Znowu jestem rozbitkiem bez linii papilarnych.







środa, 7 sierpnia 2013

I left the place that you call home



















Zawinę swoje kości a potem odejdę z tego domu na drogę.
Wszystko w co kiedykolwiek wierzyłam teraz przesyca się moją bojaźnią.





środa, 31 lipca 2013

naginanie granic rzeczywistości















W bezładzie rąk i natężeniu gestów,których coraz częściej nie potrafię opanować próbuję dogonić siebie samą,uspokoić się,zakmnąć.Ostatnio wyraźnie naginam granice własnej wytrzymałości i wiem,że mogę więcej.Wiem,że mogę zdobyć samą siebie tylko po to żeby zawrzeć wszystkie słowa,wszystkie myśli w jednym uścisku.Czasem chciałabym stać się niewidzialna albo po prostu...zniknąć.



wtorek, 30 lipca 2013

przeczekiwanie















Znowu zaczynam sierpień obdartymi paznokciami-pewne rzeczy pozostają niezmienne.Tak jak moja okropna,odwieczna potrzeba wolności,ucieczki.Ucieczki od wszystkiego,od problemów,od życia a już najchętniej od siebie samej.Zaczynam jednak najprostszą z możliwości pryśnięcia,sytuacji,która wydaje się tak naturalna jak czas przepływający nam przez palce i ginące godziny-stosunkowo miarowym ukończeniem szkoły z wynikami mówiącymi:przeżyłaś i studiami w wielkim mieście.To wszystko tak pięknie i zupełnie nierealnie brzmi,to jest dokładnie tak kiedy czekasz na coś 18 lat i nagle ku swojemu zdumieniu zdajesz sobie sprawę, że to już za moment,że już za chwilę nie będziesz widział przez szybę swojego pokoju tej smętnej,żałosnej wierzby,tego dziwnego pomnika którego pochodzenia tak na prawdę nikt nie zna i nie będziesz przechadzał się co dzień tymi samymi uliczkami,które znasz już chcąc nie chcąc na pamięć.Zawsze myślałam,że kiedy marzenia się spełniają czuje się niepohamowaną radość i uczucie spełnienia,wygranej walce.Kojarzyło mi się to z jakimś impresjonistycznym obrazem ukazującym melancholijny zachód słońca w ciągu upalnego lata.Dlaczego więc im bliżej mojego celu tym bardziej się boję? Czyżbym była uzależniona od ułudy szczerości i stabilności,od tych niewinnych kłamstw i alegorii jakimi karmi nas niespełna siedemćdziesięciotysięczne miasto z jedną galerią handlową?




środa, 24 lipca 2013

codziennik




Myślę,że czasem coś nieopacznie wyolbrzymiamy na zasadzie przypisywania znaczenia snom , szukaniu sennika w pośpiechu i rozgorączkowaniu.Co oznacza wiosna w środku zimy? Kim jestem tak w ogóle i po co? W sumie to od tygodnia piję piwo, trzymając raz po raz papierosa między palcami zadaję sobie te same,idiotyczne pytania-jakby od błahostki miało zależeć całe moje życie. Tylko co zrobić z sytuacją kiedy wiesz,że Twoje życie niezależy?A tak w ogóle to czym jest niezależność i jakie ma granice?

poniedziałek, 10 czerwca 2013

o czekaniu słów kilka





























Jeszcze wczoraj moje myśli wirowały w rytmie 'The Passenger' Iggiego Popa,dziś znów wiem jak ciężkie są powroty.

poniedziałek, 21 stycznia 2013


'(...) zanadto wąchał kwiaty duszą, a nie nosem, zanadto wierzył w piękność cnoty i brzydotę grzechu.'